Tytuł: "Wyspa skazańców"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2004
Ilość stron: 302
Okładka: miękka
Na prozę Lehane' a miałam ochotę od bardzo dawna. Do lektury
zmobilizowała mnie jednak ekranizacja - i nie, nie popełniłam
kardynalnego błędu, jakim jest obejrzenie filmu przed przeczytaniem jego
literackiego pierwowzoru, choć byłam tego bardzo blisko. Po prostu
telewizyjny zwiastun przypomniał mi, dlaczego kilka lat temu
zaopatrzyłam się w książkową wersję Wyspy skazańców; nagle poczułam,
że dłużej nie chcę i nie mogę odkładać lektury w nieskończoność. Dziś
jestem przekonana, że była to jedna z najlepszych książkowych decyzji,
jakie podjęłam w tym roku.
Rok 1954. Do szpitala psychiatrycznego położonego na Shutter Island w
Zatoce Bostońskiej przybywa dwóch szeryfów federalnych - Teddy Daniels i
jego partner Chuck Aule. Mają oni przeprowadzić śledztwo w sprawie
tajemniczego zaginięcia jednej z pacjentek, Rachel Solando. Placówka
mieści się na tej odizolowanej wyspie nie bez przyczyny - trafiają do
niej najgroźniejsi, najbardziej nieobliczalni przestępcy z całych
Stanów, więc poziom zabezpieczeń szpitala siłą rzeczy przewyższa
najcięższe więzienia w kraju. Zaginiona kobieta, morderczyni trójki
własnych dzieci, zniknęła z zamkniętego pokoju o zakratowanych oknach
nie zwracając uwagi personelu szpitala, pozostawiając po sobie kartkę z
zaszyfrowaną wiadomością. Teddy i Chuck podejmują jedyny trop, jednak
wkrótce okazuje się, że żaden z pracowników placówki nie jest chętny do
współpracy z policją. Daniels, z każdą mijającą chwilą utwierdza się w
przekonaniu, że na wyspie dzieje się coś dziwnego i nie do końca
zgodnego z prawem. Kiedy zaczyna wietrzyć grożące jemu i partnerowi
niebezpieczeństwo, okazuje się, że nadciągający huragan odciął im jedyną
drogę ucieczki z wyspy.
Powieść Lehane'a od początku do końca jest prawdziwym literackim
majstersztykiem; to powieść doskonała pod każdym względem, pozbawiona
jakichkolwiek słabych punktów. Zachwyca fabularną głębią i
wieloznacznością, pobudza wyobraźnię czytelnika za sprawą sugestywnych,
plastycznych opisów zarówno elementów rzeczywistości, jak i stanów
emocjonalnych. Oczarowuje specyficznym, ponurym klimatem, którego
źródłem jest nie tylko nadciągający nad wyspę huragan i związana z tym
zjawiskiem atmosfera wiszącego w powietrzu, namacalnego zagrożenia, lecz
także poczucie nieuchronnie zbliżającej się, nieokreślonej katastrofy,
przejawiające się w narastającym napięciu, tempie akcji i zamęcie w
umyśle głównego bohatera.
Z misternie utkaną intrygą kryminalno - sensacyjną idealnie współgra
warstwa psychologiczna; dopełnia ona fabułę czyniąc ją pełniejszą,
bogatszą i jeszcze bardziej niejednoznaczną. Początkowo wydaje się być
prosta, raczej pospolita i przewidywalna, ale to tylko pozory mające na
celu uśpienie czujności czytelnika. W miarę rozwoju akcji intryga
komplikuje się i rozrasta, zatacza coraz szersze kręgi, zaś próby
przewidzenia kierunku dalszego jej rozwoju przypominają błądzenie po
omacku w gęstniejącej mgle; czytelnik raz po raz natyka się na fabularne
pułapki: fałszywe tropy, ślepe uliczki i zwroty akcji przyprawiające o
palpitacje serca i powodujące całkowitą dezorientację. Pozornie
nieistotne szczegóły nagle okazują się kluczowe dla fabuły, zaś
wyeksponowane wątki poboczne niespodziewanie wiodą na manowce. Ledwo
czytelnik zdoła uporządkować fakty, ustalić właściwą perspektywę i
nabrać przekonania, że jest na dobrej drodze do rozpracowania intrygi,
następuje niespodziewana wolta, która sprawia, że zaczyna - podobnie jak
główny bohater - poddawać w wątpliwość dosłownie wszystko i zastanawiać
się, co u licha jest prawdą, co kłamstwem czy urojeniem. Zagadki mnożą
się w szalonym tempie, pojawia się coraz więcej pytań i żadnej
satysfakcjonującej odpowiedzi. Okazuje się, że wydarzenia rozgrywające
się w rzeczywistości są równie istotne jak to, co dzieje się w głowie
bohatera.
Z tą enigmatyczną, maksymalnie dezorientującą fabułą pięknie komponuje
się sfera psychologiczna powieści. Postaci bohaterów - zwłaszcza
Teddy'ego - zostały wykreowane iście po mistrzowsku. Żaden z nich nie
jest tym, kim się wydaje na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka, każdy
ma swoje sekrety, zaś charaktery i zachowania są na tyle
niejednoznaczne, że w zależności od obranej perspektywy, mogą zostać
wzięte za dobrą lub złą monetę. W gąszczu niedomówień i chaosie domysłów
gubi się główny bohater, gubi się i czytelnik.
Daniels, podobnie jak cała fabuła - jest znacznie bardziej interesujący i
skomplikowany, niż mogłoby się wydawać. Teddy to weteran drugiej wojny
światowej, bohater wojenny naznaczony przez traumatyczne przeżycie
nabyte podczas ofensywy w Ardenach i wyzwalaniu obozu w Dachau, ale nie
tylko. Jakiś czas temu stracił ukochaną żonę w pożarze domu i odtąd
rozpaczliwie za nią tęskni. Okazuje się, że do szpitala Ashcliffe
sprowadziła go nie tylko sprawa zaginionej pacjentki, ale informacja, że
jednym z pensjonariuszy jest podpalacz, zabójca jego żony. Znacznie
komplikuje to śledztwo i stawia bohatera, jego intencje i motywacje w
zupełnie nowym świetle; bardzo szybko okazuje się, że nie tylko jego,
ale też pracowników szpitala. Danielsowi, cierpiącemu na potworne
migreny i koszmarne sny mające bezpośredni związek z jego przeszłością,
zacierają się granice między snem a rzeczywistością; do końca nie jest
pewien, czy wykrył spisek mający na celu wyeliminowanie go czy też
zaczyna cierpieć na paranoję. Okazuje się, że pozornie błaha sprawa ma
przerażające drugie dno. I to niejedno drugie dno.
Wyspa skazańców to jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych,
jakie miałam okazję czytać. Fabułę od początku do końca cechuje
wyjątkowa spójność i nieugięta logika, po mistrzowsku ukryte pod
płaszczykiem zwodniczo prostej i pozornie nieskomplikowanej intrygi. Jej
największą zaletą jest zupełna nieprzewidywalność opierająca się na
wbijających w fotel woltach oraz wywołaniu wrażenia całkowitej
dezorientacji; no cóż, w końcu akcja powieści toczy się na terenie
szpitala psychiatrycznego, to po prostu kolejne perskie oko puszczone
przez Lehane'a czytelnikowi, który pozostaje bezradny wobec genialnego
pomysłu autora.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/51349/wyspa-tajemnic/opinia/18423241#opinia18423241
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Czytałam daaawno temu, jeden z lepszych (moim zdaniem) Lehanów.
OdpowiedzUsuńLubię takie publikacje, które wciągają czytelnika, nie pozostawiając mu wyboru - musi zacząć czytać kolejną stronę. Intryguje mnie zarysowana przez Ciebie fabuła. Jeśli wpadnie w moje ręce, na pewno nie minę jej obojętnie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z każdym Twoim słowem. Książka jest fantastyczna! Ekranizacja także. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam lata temu, nawet mam takie wydanie, ale do tej pory pamiętam wrażenia, a zakończenie - szok całkowity;)
OdpowiedzUsuńKsiążka wymiata! Czytałam z opadnięta szczęką, choć wcześniej widziałam film :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. Książkę mam w planach i chyba nie będę zbyt długo z tym zwlekać.
OdpowiedzUsuńMnie ksiazka momentami zachwycala, a momentami nie moglam sie doczekac, kiedy dany watek sie skonczy. Ale mimo wszystko podobała mi sie, to musze przyznac :)
OdpowiedzUsuńJa już jestem po ekranizacji. Jednak jeśli tak zachęcasz to spróbuję, ponieważ często książki są znacznie lepsze od adaptacji ;)
OdpowiedzUsuńZnam tę opowieść z ekranizacji. Wiem, błąd. Ale w momencie oglądania chyba nawet nie wiedziałam, że film jest na podstawie książki. Cóż, najwidoczniej zepsułam sobie zabawę...ale zbytnio mnie to nie martwi;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałem ani o książce, ani o ekranizacji... czas chyba nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuń...a ja żyłam w przeświadczeniu, że film został nakręcony na podstawie scenariusza oryginalnego, a nie że jest adaptacją książki...
OdpowiedzUsuńFilm był bardzo dobry, więc teraz - kiedy już wiem, że jest i książka - zdecydowanie po nią sięgnę :)
Ostrzę sobie pazurki na tę publikację, ale co z tego wyjdzie przy chronicznym braku czasu? Tego niestety nie wiem...
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym tę książkę przeczytać, jednak widziałam już ekranizację i zastanawiam się czy jest sens poznawać wersję książkową skoro końcowy twist fabularny już znam.
OdpowiedzUsuńLahane'a czytałam tylko Milę księżycowego światła, ale do dziś pozytywnie ją wspominam. Wyspa w wersji filmowej zrobiła na mnie ogromne wrażenie, stąd dalsze spotkania z autorem mam już zaplanowane.
OdpowiedzUsuńFilm na podstawie tej książki oglądałam kilka razy, aż wstyd, że do tej pory nie przeczytałam książki, ale słowo harcerza, że przy następnej wizycie w bibliotece upoluję tę powieść.
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, że to jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych, to chyba muszę się skusić :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się w końcu skusiłaś na tę książkę i że Ci się podobała :)
OdpowiedzUsuńOoo, widziałam film, ale nie wiedziałam, że jest na podstawie książki (płonę teraz krwistym rumieńcem zażenowania). Kurczę, szkoda mi teraz, bo wolałabym najpierw przeczytać powieść :(
OdpowiedzUsuńMam w planach ten thriller, w jaką grę zabawia się pisarz z czytelnikiem.
OdpowiedzUsuńPrzy najbliżej mojej wizycie w bibliotece zapytam o nią, aż uda mi się ją wypożyczyć, zachęciłaś mnie i to bardzo mocno - muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa najpierw film obejrzałam, potem sięgnęłam po książkę i w sumie to pierwsze bardziej mi się podobało. Przy książce zbyt wiele pamiętałam, by cokolwiek mogło mnie zaskoczyć, a ekranizacja jest dość wierna.
OdpowiedzUsuńNie czytałam. Jeszcze! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze i prawdziwie napisane o "Wyspie skazańców". Zgadzam się z Tobą całkowicie.
OdpowiedzUsuńWspaniale napisana recenzja. Mam tylko jedno ale. Ja oglądałam najpierw film. Dwukrotnie. Dopiero później sięgnęłam po książkę. I nie żałuję. Czytałam ja z zapartym tchem i tak samo byłam skołowana jak podczas oglądania wersji kinowej. Także za kardynalny błąd w tym wypadku akurat tego bym nie uznała ;)
OdpowiedzUsuń