czwartek, 24 marca 2016

"Zimowe Panny"

Autor: Cristina Sanchez - Andrade
Tytuł: "Zimowe Panny"
Wydawnictwo: Muza, 2016
Ilość stron: 317
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Małe, zamknięte, wiejskie społeczności to struktury istniejące poza czasem, a raczej w czasie zawieszone; mające swój etos, poczucie tożsamości, swoją historię i tajemnice - skrzętnie podtrzymywane, hołubione, a nawet mitologizowane - oraz swój porządek, na straży którego stoją wszyscy mieszkańcy. Los jednostki jest z góry zaplanowany i przesądzony, decyduje o nim społeczność, dbająca o zachowanie bezpiecznego, gwarantującego jej istnienie i sens, statusu quo. Nie można stamtąd uciec, bo miejsce to tkwi głęboko w umyśle, kształtuje życie, przyzwyczajenia, całą przyszłość. A jednak bywają jednostki, które próbują się wyrwać z tego świata i wziąć los we własne ręce. Jakie konsekwencje dla całej społeczności - i zbuntowanej jednostki - ma burzenie ustalonego od wieków ładu?


Akcja Zimowych Panien toczy się w latach 50-tych w małej, galisyjskiej wiosce Tierra de Cha. Po latach nieobecności powracają dwie siostry, Saladina i Dolores, i wprowadzają się do opuszczonego domu ich dziadka, don Reinaldo, z którego musiały uciekać w czasie wojny domowej jako małe dziewczynki. Wiodą spokojne, nudne, samotne życie, jednak ich pojawienie się w wiosce wzbudza niepokój mieszkańców, którzy wręcz zmuszają kobiety, by ponownie włączyły się w życie lokalnej społeczności; pragną w ten sposób mieć je na oku i poznać sekret ich dziadka. Zimowe Panny wkrótce dowiadują się, że w czasie wojny don Reinaldo podpisał ze wszystkimi mieszkańcami umowy o sprzedaży ich mózgów do badań naukowych. Teraz każdy z nich chce unieważnić swoją umowę, lecz nikt nie wie, gdzie starszy pan je ukrył. Tierra de Cha spowijają tajemnice; Saladina i Dolores pragną dowiedzieć się, jaki los spotkał ich dziadka po tym, jak musiały opuścić osadę, ale i one skrywają pewien mroczny sekret. Atmosfera we wsi zagęszcza się, wkrótce zaczynają dziać się dziwne rzeczy i kwestią czasu jest, kiedy wszystkie tajemnice zaczną wychodzić na światło dzienne, zmieniając bohaterów na zawsze.

Zimowe Panny dość nieśmiało wpisują się w nurt realizmu magicznego, bo jednak Cristinie Sanchez – Andrade sporo brakuje do rozmachu wizji i warsztatu Marqueza (do którego jest, mocno na wyrost, porównywana), Allende, Crummeya czy naszej Tokarczuk. Niemniej jednak senna, przepełniona nostalgią, nierzeczywista atmosfera, w jakiej zawieszona jest Tierra de Cha i jej mieszkańcy, rzeczywistość, w której zacierają się granice między jawą a snem, między tym, co prawdziwe, przyziemne, namacalne a tym, co irracjonalne, magiczne, wymykające się zasadom logiki, ponadczasowość realiów i nielinearność czasu, niepokojący nastrój tajemnicy, ponurego fatalizmu i nieuchronnie nadciągającej, nieokreślonej katastrofy, tworzą ten specyficzny dla realizmu magicznego klimat, który przygnębia i jednocześnie urzeka czytelnika.

Choć to losy sióstr wysuwają się na pierwszy plan, bardziej zaintrygowały mnie relacje panujące wśród mieszkańców wsi, niepisana zmowa milczenia oraz odwieczne reguły funkcjonowania tej niewielkiej społeczności. Powrót Zimowych Panien do Tierra de Cha uświadamia i im, i czytelnikowi, że w osadzie właściwie niewiele się zmieniło od dnia ich wyjazdu, miejscem tym nadal rządzi rutyna, a życie toczy się w tym samym, niespiesznym rytmie. Siostry poddają się i podporządkowują zasadom panującym na wsi i zwyczajom lokalnej społeczności; wydawać by się mogło, że ich przyjazd był drobnym incydentem, który chwilowo tylko zakłócił nielinearność czasu, jednak szybko okazuje się, że stanowił on swego rodzaju katalizator wydarzeń związanych z posępną historią sprzed trzydziestu lat, wiszącą nad mieszkańcami wioski jak klątwa. Tak przynajmniej wierzą zainteresowani, zwłaszcza, że niedługo po przyjeździe Zimowych Panien następuje sekwencja dziwnych, niezrozumiałych wydarzeń, które dla zabobonnych tierrańczyków mają ścisły związek z przeszłością i obecnością kobiet we wsi. Ponownie zacierają się granice rzeczywistości, trudno orzec, co jest przyczyną, a co skutkiem, lokalne wierzenia i legendy przenikają szarą codzienność, a ludzie, ogarnięci ponurym fatalizmem, akceptują rzeczy takimi, jakimi je widzą, niczemu się nie dziwiąc.

Akcja powieści toczy się leniwie i niespiesznie, ale atmosfera nieubłaganie zagęszcza się, wieszcząc zbliżającą się katastrofę. Jednak i to nie wszystko, co wpływa na kształtowanie klimatu powieści, olbrzymią w tym rolę odgrywają bohaterowie, z których każdy skrywa jakąś tajemnicę i wykazuje dziwactwo, w jakiś przedziwny sposób akceptowane przez całą społeczność. Galeria postaci jest mocno osobliwa, a przy tym tragikomiczna: proboszcz – żarłok ukrywający przed wiernymi zapasy jedzenia, technik dentystyczny przebierający się w damskie ciuszki, samozwańczy nauczyciel, jego żona najwyraźniej mająca na sumieniu niepokalane poczęcie, staruszka, która nie może umrzeć, wiedźma przepowiadająca śmierć, hodowca kapłonów o naturze filozofa – tworzą oni jednak, paradoksalnie, zgraną wspólnotę, która potrafi być groźna, gdy w grę wchodzi dobro wszystkich mieszkańców...

Również Saladina i Dolores są intrygującymi, niejednoznacznymi bohaterkami, zaś ich przeszłość okrywa tajemnica: nie wiadomo, skąd wziął się ich przydomek ani jaki los spotkał ich rodziców. To niepozorne, stłamszone przez życie kobiety, skrywające pewien ponury sekret, połączone ze sobą obsesyjną, toksyczną więzią miłości – nienawiści, uzależnione od siebie, a jednocześnie tęskniące za innym życiem. Są na siebie skazane, zarówno jedynym oparciem, jak i więzieniem. Tylko jedna z nich ma odwagę zmienić swoje życie, przełamać los i podążyć za marzeniami, ale cena, jaką za to zapłaci, będzie wysoka.


Zimowe Panny cechuje oszczędna narracja, w której aż roi się od sekretów i niedopowiedzeń ; choć  fabularnie dzieje się niewiele, nastrój powieści jest ciężki od emocji buzujących w bohaterach, bo to właśnie w ich duszach i umysłach szaleją tłumione namiętności, skrywane tęsknoty, dręczące lęki i grzeszne pragnienia. Rzadko kiedy bohaterowie pozwalają im wydostać się na zewnątrz, ograniczenia wynikające z podporządkowania się prawom społeczności są silniejsze, a to rodzi frustracje, poczucie zmarnowanego życia, fatalizm będący efektem pogodzenia się z losem. Przynależność do społeczności daje oparcie, bezpieczną stałość i spokój, ale zarazem ogłupiającą stagnację, ograniczenie indywidualności, rezygnację z marzeń. Mało kto ma na tyle odwagi, by przełamać bariery, również te istniejące we własnym umyśle, by zacząć szukać własnej drogi życiowej i szczęścia. Proza Cristiny Sanchez – Andrade to surowa, niepokojąca, a jednak pełna chropawego piękna, ponadczasowa opowieść o stawianiu czoła przeszłości, by móc zacząć kształtować własną przyszłość. 

Moja ocena: 3/5



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza ;)

17 komentarzy:

  1. Bardzo mnie ciekawi ta książka. Lubię gęstą atmosferę i układy w małych społecznościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! To bardzo dobry powód, żeby sięgnąć po tę powieść! :)

      Usuń
  2. Biję się z myślami czy sięgać po tę książkę czy nie. Z jednej strony nie trafiłam jeszcze na negatywną recenzję, ale z drugiej nie jestem miłośniczką realizmu magicznego i szeroko pojętej baśniowości. Nie wiem też jak odbiorę powolną akcję, chociaż opisy życia w małych społecznościach zawsze mnie ciekawią. Sama nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wiem, co Ci doradzić - z jednej strony realizm magiczny jest wszechobecny, z drugiej mechanizmy rządzące życiem w małych społecznościach przedstawione są w bardzo ciekawy sposób - możesz spróbować... :)

      Usuń
    2. Chyba zdam się na los, czyli jak trafię na tę powieść w okazyjnej cenie, ale sama nie będę jej szukać :)

      Usuń
  3. Długo się zastanawiałam nad tą książką i w końcu zrezygnowałam. Poszukam jej kiedyś w bibliotece, choć zabijać się za nią nie będę, co innego gdyby Twoja ocena była wyższa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam i trochę czego innego się po tej książce spodziewałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za literaturą obyczajową, ale może przekonać mnie ta senna atmosfera, pomieszanie jawy ze snem, okruch realizmu magicznego. Na razie zostawię sobie tę książkę jako ciekawostkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja typowe obyczajówki omijam :P
      Ale literatura hiszpańskojęzyczna ma w sobie to "coś" (w końcu realizm magiczny...), dzięki czemu powieści obyczajowe przestają być tylko i wyłącznie nimi ;)

      Usuń
  6. Podzielam Twoje zdanie na temat tej książki. Jest w niej pewna magia,surowość, i intrygujące tajemnice, ale to niełatwa lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mnie w ogóle ciężko i dziwnie się czyta powieści pisarzy hiszpańskich i iberoamerykańskich :/

      Usuń
  7. Nie skusiłam się na tę powieść, ponieważ nie byłam przekonana, czy akurat jest dla mnie. Po Marquezie trudno czuć się przekonanym do kolejnych opowieści o charakterze realizmu magicznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja różnie trafiam ;) czasem realizm magiczny jest bardziej strawny, czasem mniej, ale nieodmiennie mnie ciekawi, na co trafię następnym razem ^^

      Usuń
  8. Ze względu na duże zaległości recenzenckie nie zdecydowałam się na ten tytuł, chociaż raczej nie była to jedyna przyczyna. Chyba nie czuję się najlepiej w literaturze hiszpańskiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, bo usłyszałam o tej książce dopiero widząc recenzje na blogach. Lubię realizm magiczny (aczkolwiek uważam, że przesadą jest porównywanie wszystkiego do Marqueza), ale oceniłaś ją tylko na 3, więc nie wiem, czy się za to brać. Póki co czekam na nową książkę Crummey'a.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.