wtorek, 17 maja 2016

"Rzeka złodziei"

Autor: Michael Crummey
Tytuł: "Rzeka złodziei"
Wydawnictwo: Wiatr od Morza, 2016
Ilość stron: 399
Okładka: miękka

Weszliśmy z butami w tragedię całej rasy ludzi i zbanalizowaliśmy ją naszym małym, obrzydliwym melodramatem.

Michael Crummey, autor Dostatku, Pobojowiska i Sweetland, dzięki wydawnictwu Wiatr od Morza powraca do czytelników wraz z powieścią Rzeka złodziei - swoim literackim debiutem, pierwotnie wydanym 15 lat temu - i ponownie przenosi nas na dziką, surową Nową Fundlandię, tym razem cofając się do pierwszej połowy XIX wieku i początków europejskiego osadnictwa na wyspie.

Mieszkający nad zatoką Exploits osadnicy - głównie traperzy i rybacy - walczą o przetrwanie w surowej, niegościnnej krainie, nieustannie ścierając się z rdzennymi mieszkańcami tych ziem - plemieniem Beothuków, zwanych Czerwonymi Indianami, spychanych przez białych w głąb lądu. 

Konflikt eskaluje od lat; w odwecie za bezkarnie zajmowane ziemie, Indianie dopuszczają się nieudolnych aktów kradzieży i wandalizmu, które z kolei prowokują kolonistów do krwawej zemsty, w poczuciu, że są bezkarni i sami mogą stanowić prawo na zajętych przez siebie terenach. Zażegnania konfliktu, naprawienia stosunków, a właściwie nawiązania pokojowych relacji podejmuje się gubernator wyspy, Duckworth, wysyłając oficera marynarki wojennej Davida Buchana z ekspedycją w najbardziej newralgiczny rejon zatoki. Celem Buchana jest nie tylko ukrócenie samowoli osadników i wyegzekwowanie obowiązującego prawa, ale przede wszystkim nawiązania pokojowych stosunków z tubylcami. Oficer namawia do udziału w wyprawie najbardziej prominentnego osadnika, Johna Peytona Seniora, z którego pomocą werbuje pozostałych uczestników ekspedycji, w tym jego syna, Johna Juniora, pozostającego z ojcem w konflikcie i rywalizującego z nim o względy Cassie, młodej kobiety prowadzącej ich dom. Skutki wyprawy będą miały znaczący wpływ nie tylko na losy indiańskiej społeczności, ale również jej uczestników.

W powieściach Michaela Crummeya lubię i cenię to, że choć opowiadane historie rozgrywają są w tym samym zakątku świata, każda z nich jest inna i na swój sposób wyjątkowa. Tym razem kanadyjski pisarz poruszył kwestię kolonizacji amerykańskiego kontynentu i jego dramatycznych skutków – wypierania rdzennych mieszkańców Nowej Fundlandii przez osadników i stopniowego, metodycznego niszczenia ich kultury. Tematyka powieści zbliżona jest do tej, jaką poruszył Matthew Kneale w Anglikach na pokładzie, książce również wydanej nakładem Wiatru od Morza, jednakże Crummey przedstawia ją i omawia w sposób bardziej złożony, zwracając uwagę na niejednoznaczność moralną i wielowymiarowość kluczowych kwestii, ukazując mechanizm eskalacji konfliktu będącego wynikiem obopólnego braku zaufania, niezrozumienia, nienawiści, strachu; konfliktu niedopuszczającego możliwości kompromisu, tworzącego zaklęty krąg, z którego nie ma ucieczki.

Kanadyjczyk wręcz fenomenalnie, po mistrzowsku manipuluje uczuciami czytelnika, dając do zrozumienia, jak łatwo niesprawiedliwie osądzić drugiego człowieka czy wyrobić sobie krzywdzącą dla niego opinię; niewiele w jego powieści jest bohaterów i zdarzeń, które można jednoznacznie ocenić, potępić, wydać werdykt, przy którym nie zadrży nam powieka, nie obudzi się sumienie. Proza Crummeya jest dla czytelnika prawdziwym wyzwaniem, wymagającym nie tylko zaangażowania emocjonalnego i umysłowej gimnastyki, ale również – a może przede wszystkim – wewnętrznych dyskusji z własnym sumieniem i poczuciem moralności. Rzekę złodziei cechuje narracja trzymająca w napięciu głównie ze względu na konstrukcję fabuły; liczne retrospekcje stopniowo odsłaniają prawdę, a raczej jej fragmenty, ujawniają mroczne i wstydliwe sekrety bohaterów, które niejednokrotnie diametralnie zmieniają nasze postrzeganie świata i ich samych – ludzkich intencji, motywów i czynów oraz uświadamiają, jak łatwo, pochopnie, powierzchownie i stereotypowo, nie mając pełnego obrazu sytuacji, jesteśmy skłonni osądzać innych.

Lecz literacki debiut Michaela Crummeya fascynuje nie tylko dlatego, że wszechstronnie angażuje czytelnika i nie pozostawia obojętnym wobec stawianych przed nim moralnych rozterek i dylematów. Mocnym atutem powieści są postaci bohaterów: ludzi twardych, surowych i hardych jak kraina, w której przyszło im żyć, wyrazistych, wewnętrznie skomplikowanych, z charakterem i dzięki temu zapadających w pamięć. Szczególnie silne wrażenie wywarła na mnie postać Cassie, której przeszłość i motywy działania  - podobnie jak wielu innych bohaterów Rzeki złodziei – poznajemy stopniowo, wraz z rozwojem fabuły. Dramatyczne koleje losu tej niezwykle silnej psychicznie i dumnej, a jednocześnie wrażliwej kobiety, jej głęboka samotność i tajemnice, jakie ciążą na jej życiu, to jedne z najbardziej poruszających fragmentów powieści; jej przemyślenia z kolei należą do tych najmocniej zapadających w pamięć: są treściwe, głębokie, trafiają w sedno i nieraz były dla mnie jak uderzenie obuchem w głowę.

Początkowo byłam przekonana, że to konflikt pomiędzy Peytonami, ojcem i synem, będzie tym, co w największym stopniu pochłonie moją uwagę, lecz tak się nie stało. Znacznie większe emocje generowała we mnie postać Josepha Reilly’ego, który uciekając przed stryczkiem z Anglii, osiadł nad zatoką Exploits i ożenił się z Indianką, nie zważając na uprzedzenia i złośliwości sąsiadów. Pozornie Reilly jest sympatycznym, jowialnym, otwartym, nieskomplikowanym człowiekiem, bezgranicznie lojalnym wobec starszego z Peytonów, któremu wiele zawdzięcza – i generalnie na tym zasadza się jego dramat, którego kolejne odsłony śledzimy w miarę rozwoju fabuły. Właśnie Irlandczyk i jego mroczna przeszłość, tak wyraźnie rzutująca na jego późniejsze postępowanie, okazały się dla mnie bodaj najtrudniejszymi momentami powieści.


Na dobrą sprawę takich momentów jest w Rzece złodziei mnóstwo. Czytelnik natrafia na większość z nich zupełnie nieoczekiwanie, natyka się na nie mimochodem, bo też cechą powieści Crummeya jest pewna powściągliwość, surowość – tak w budowaniu nastroju, oddawaniu emocji, jak i kreowaniu postaci bohaterów czy przedstawianiu przebiegu zdarzeń – dzięki czemu wszystko, z czym czytelnik ma do czynienia na kartach książki, jest znaczące, pełne treści, doniosłe w swojej prostocie, a co za tym idzie – zapadające w pamięć i skłaniające do refleksji. Kanadyjczyk obrał chyba najlepszy z możliwych sposobów, by opowiedzieć o nieustannej walce człowieka z własną, bogatą w niedoskonałości  naturą, a zwłaszcza z najbardziej negatywnymi jej aspektami: żądzą posiadania i zemsty, chęcią dominacji i egoizmem wykluczającym jakikolwiek kompromis oraz strachem i nienawiścią będącymi efektem niezrozumienia i braku chęci zrozumienia odmienności drugiego człowieka. 

Snując opowieść związaną z zetknięciem się dwóch odmiennych kultur i dramatycznych tego konsekwencji  – opowiada historię uniwersalną, dotyczącą natury człowieka – niezmiennej niezależnie od czasu i miejsca, w jakim przyszło mu żyć.  Crummey jak nikt inny, wplatając zwykłe, ludzkie tragedie w dramat o znacznie większym zasięgu – historię XIX-wiecznego osadnictwa – unikając wielkich słów i monumentalnych obrazów, potrafi mówić o najważniejszych rzeczach, najbardziej osobistych emocjach i najtrudniejszych dylematach tak, że poruszają najgłębsze struny w duszy i pozostają w pamięci długo po zakończeniu lektury. Proza kanadyjskiego pisarza, choć wymagająca i stanowiąca dla odbiorcy nie lada wyzwanie, jest zarazem najwspanialszą dla niego nagrodą. Warto, byście przekonali się o tym sami.

Moja ocena: 5/5



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Wiatr od Morza ;)

12 komentarzy:

  1. Michaela Crummey pokochałam za "Sweetland" i nie mogę się doczekać "Rzeki złodziei". Twoja recenzja narobiła mi jeszcze więcej apetytu... Ach.

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei koniecznie muszę przeczytać "Dostatek". Polecam "Pobojowisko" tego samego autora! ;)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  2. Mam już zapisany ten tytuł i zamierzam przeczytać. Tak pozytywna ocena tylko utwierdza mnie w tym zamiarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! Książka jest tego warta! Co więcej - cała proza tego autora jest warta, by ją poznać :)

      Usuń
  3. Jest coś ujmującego w tym przywiązaniu do stałego miejsca akcji, w dodatku tak surowego jak Nowa Fundlandia. W takiej scenerii jakoś, bo ja wiem, uprawomocnia się badanie pierwotnych instynktów i ludzkiej natury.
    Plus świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, idealnie ujęłaś moje odczucia! Właśnie coś takiego chodziło mi po głowie, tylko nie potrafiłam tego tak pięknie wyrazić, dziękuję! :)

      Usuń
  4. Intrygują takie intensywnie emocjonalne książki - i na tę pewnie kiedyś przyjdzie czas...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, mogę się skusić, wygląda ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  6. Crummey coraz bardziej mnie intryguje. Tematyka jego powieści, styl, jak i emocje, jakie wzbudza w czytelnikach... Byle więcej takich autorów! A na "Rzekę" zdecydowanie narobiłaś mi smaku i - pomijając już nazwisko autora, sam Twój opis mi wystarcza, by sięgnąć po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bardzo dziękuję, taki był mój niecny plan :P
      W ogóle polecam całą ofertę Wiatru od Morza - wydają niewiele, ale publikacje dobierają bardzo starannie i wysoko stawiają poprzeczkę ;)

      Usuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.