Tytuł: "Pora chudych myszy"
Wydawnictwo: Videograf, 2016
Ilość stron: 298
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Kiedyś dusza wypełniała całą kopalnię (...), była w nutce pierwotnego, z pogranicza zwierzęcości i pierwszego człowieczeństwa, lęku przed nieznanym, którego najlepszą, najbardziej czytelną emanacją była ciemność. Ujarzmienie ciemności było tu pierwszym i podstawowym zadaniem i celem, poprzedzającym nawet potrzebę wyrwania ziemi ciepła, po co wszak ludzie tu zeszli.
Prozę Wojciecha Bauera miałam okazję poznać za sprawą Spowiednika rzeczy - utrzymanej w klimacie realizmu magicznego,
pięknej, poetyckiej opowieści o poszukiwaniu własnego ja. Zaintrygowało mnie,
kiedy wpadła mi w oko kolejna powieść autora, reklamowana jako thriller
kryminalny; byłam ciekawa, jak sprawdził się w zupełnie innej konwencji i czy
udało mu się przemycić w fabule choćby odrobinę tej magii, tak wyraziście, choć
nienachalnie obecnej w Spowiedniku rzeczy.
Przekonałam się, że
Wojciech Bauer dopasował charakterystyczny dla jego twórczości pierwiastek
niesamowitości zarówno do konwencji, w jakiej się poruszał, jak i do realiów
ukazanych w fabule. Stworzył kryminalny thriller, który przeradza się w rasową
powieść grozy, bazującą na atawistycznych, pierwotnych ludzkich lękach, strachu
przed ciemnością, a raczej tym, co w niej ukryte, nieokreślone, nienazwane, niedopowiedziane.
W jednej ze śląskich kopalni, głęboko pod ziemią,
zostają znalezione potwornie okaleczone zwłoki młodej inżynier. Wkrótce okazuje
się, że jest to początek serii nagłych, niewyjaśnionych zgonów. Dyrektor
kopalni, w porozumieniu z prokuratorem, sfrustrowanym brakiem jakichkolwiek
postępów w śledztwie, postanawia włączyć do dochodzenia znajomego detektywa.
Nakonieczny jest byłym esbekiem, prywatnym detektywem i właścicielem małej
firmy ochroniarskiej dorabiający sobie między innymi na kopalni - jako
inspektor bhp miałby zrobić rozeznanie pod ziemią, wśród górników. Mężczyzna
przyjmuje propozycję, kiedy okazuje się, że jego śladem rusza płatny zabójca i
jedynym wyjściem, jakie przychodzi mu do głowy, jest zakamuflować się w
hermetycznym środowisku górniczej braci. Nakonieczny musi działać szybko,
kolejne morderstwa generują wśród
górników atmosferę grozy i strachu, którą podsycają zeznania niedoszłej ofiary,
niejakiego Jaśka, wedle którego pod ziemią grasuje nie seryjny morderca, a
jakaś pradawna, zła, tajemnicza siła...
Pora chudych myszy fabularnie oscyluje na
pograniczu kryminalnego thrillera i powieści grozy, jednak choć nawiązuje i
czerpie z klasycznych wzorców, to
jednocześnie brawurowo przełamuje konwencje – choćby za sprawą nietypowego
miejsca akcji i pewnego elementu, którego groza w pełni objawia się w
zakończeniu (nie mogę zdradzić więcej, żeby nie zepsuć Wam przyjemności z
lektury). Intryga kryminalna, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach,
sprawnie i logicznie prowadzona i trzymająca w napięciu, w podstawowych
założeniach nie zaskakuje niczym oryginalnym: jest trup, który okazuje się być
pierwszym z serii, prowadzone śledztwo zamiera z powodu braku podejrzanych i
jakichkolwiek punktów zaczepienia, błądzący po omacku śledczy są zmuszeni
skorzystać z pomocy typowego antybohatera – byłego esbeka, aktualnie
schorowanego prywatnego detektywa, nie mającego zbyt wiele do stracenia. Motywy
to znane, często wykorzystywane w kryminałach, z lepszym bądź gorszym skutkiem,
jednak Wojciech Bauer zaadaptował je na potrzeby powieści tak zgrabnie i
pomysłowo, że nabierają oryginalności i świeżości. Osadzenie akcji w środowisku
śląskich górników oraz scenerii kopalnianych chodników i szybów czytelnikowi
wychowanemu w górniczej tradycji lub chociaż mającemu z nią styczność bądź też jakiekolwiek o niej
pojęcie, jawi się jako atrakcyjne i intrygujące samo przez się, pozostałych
odbiorców sceneria jest w stanie zaciekawić swoją egzotyką, innością, obcością,
specyfiką być może nie do końca zrozumiałą, ale dzięki temu pociągającą, a
nawet fascynującą.
Realia bowiem autor oddał wyjątkowo wiernie, trafnie i
sugestywnie; klimat przykopalnianych osiedli, wciąż obecnego górniczego etosu,
mentalności, tradycyjnego sposobu życia, no i specyfiki pracy pod ziemią –
wszystko to prezentuje się niezwykle autentycznie i sprawia, że łatwo uwierzyć, iż przedstawione w fabule wydarzenia mogły rzeczywiście rozegrać się w
którejkolwiek śląskiej kopalni. Świadomość tego dodatkowo pobudza wyobraźnię
czytelnika, generuje dreszcz grozy pełznący wzdłuż kręgosłupa, zwłaszcza, kiedy
kryminał niepostrzeżenie przeradza się w najczystszej wody horror.
Wojciech Bauer po mistrzowsku buduje pełen
narastającej grozy klimat powieści. Ponurą atmosferę wynikającą z faktu
popełniania brutalnych, tajemniczych morderstw, potęguje sceneria zbrodni:
najgłębsza, kopalniana ciemność, ledwo oswojona sztucznym światłem i
wentylacją, opuszczone, zapomniane chodniki, do których nikt nie zagląda,
niepokojące odgłosy pracującego górotworu, słyszalne, gdy tylko milkną górnicze
maszyny, nieustanne zagrożenie zawałem, wybuchem metanu czy dziesiątki innych
niebezpieczeństw czyhających na górników każdego dnia, porażająca świadomość
pracy w otoczeniu setek ton ziemi i skał, poczucie znikomości wobec sił natury;
duszny, klaustrofobiczny nastrój, podsycany górniczymi przesądami i
opowieściami zrodzonymi z potrzeby oswajania najbardziej pierwotnych ludzkich
lęków, udziela się czytelnikowi, tak wyraziście i obrazowo został nakreślony
przez autora – w dodatku w sposób, który, mam wrażenie, jest cechą
charakterystyczną jego prozy: poetycki, a jednak trafiający w sedno, nazywający
rzeczy po imieniu, zawierający maksimum treści przy użyciu minimum słów.
Ów
niesamowity nastrój eskaluje za sprawą niepewności co do tożsamości sprawcy
zbrodni i jego motywów – aż do spektakularnego finału czytelnik nie wie, czy
kryminalna zagadka ma racjonalne wyjaśnienie, gdyż wiele przemawia za, jak też
i przeciw tej tezie; autor umiejętnie i z wprawą gra na emocjach odbiorcy, bawi
się z nim w kotka i myszkę, podrzuca fałszywe tropy, podpuszcza i zwodzi,
pozostawiając niepokojące poczucie, że nadal nie wiemy wszystkiego, że coś
istotnego nam umyka – i tak aż do samego końca. Zakończenie zaś dosłownie
powala na łopatki, generuje autentyczne przerażenie, przynajmniej w moim
przypadku, choć byłam pewna, że żaden horror czy thriller nie są w stanie
zaskoczyć mnie czy przerazić.
Lektura Pory chudych myszy pozostawia
czytelnika z mocno bijącym sercem, szokiem wypisanym na twarzy i jedną myślą
tłukącą się po głowie: „no ale jak to?” Takich właśnie emocji oczekiwałam,
przerażenia wymieszanego z niedowierzaniem, głębokiej zadumy nad wszystkimi
aspektami fabuły, zakończenia, które stawia na głowie wszelkie wcześniejsze
domysły i przeświadczenia, że sformułowanie – a raczej przestroga – by nie
kopać zbyt głęboko, ma znaczenie jak najbardziej metaforyczne. Powieść
Wojciecha Bauera opowiada o najbardziej pierwotnych ludzkich lękach, dociera do samego
ich źródła i mechanizmu ich oswajania, przekonując, że rzeczywiście są rzeczy
na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom; a co zrobisz z tą wiedzą,
Czytelniku, zależy tylko od ciebie.
Moja ocena: 5/5
Za książkę serdecznie dziękuję Autorowi ;)
Wow! Skończyłam czytać recenzję i od razu weszłam do księgarni:) Super. A mówiąc szczerze tytuł mnie nie zachęcał:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna recenzja, gdyby nie to, że mam stosy książek do przeczytania od razu szukałabym egzemplarza do kupienia :) Tego mi potrzeba, takiej niekonwencjonalnej historii łączącej moje ulubione gatunku. Kopalnia jako miejsce akcji też zapowiada się obiecująca. Tytuł już zapisałam i będę go szukać niedługo :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że książka jest tak dobra, zwłaszcza jej atmosfera. Moja radość jest tym większa, że powieść niebawem będę czytać :-)
OdpowiedzUsuńJaka brzydka, zniechęcająca do czytania okładka... Miejsce akcji dosyć atrakcyjne – środowisko górników, kopalnia. Mam w rodzinie górnika, więc chętnie czytam o takich sprawach.
OdpowiedzUsuńJak różne mogą być odbiory :). Jak dla mnie, okładka jest wręcz genialna, mega przyciąga wzrok! :D
UsuńMuszę się zapoznać z tą książką :)
OdpowiedzUsuńOstatnio brakuje mi takich czytelniczych emocji. Jestem ciekawa, czy książka Bauera i we mnie obudzi takie pokłady uczuć. :)
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytuł i sama fabuła. Wiele czytałam na temat książki i myślę, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że Twoja recenzja sprawiła, że skorzystałam z okazji i zamówiłam egzemplarz do recenzji dla siebie :) Za jakiś czas porównamy wrażenia ^^
OdpowiedzUsuńŚwietna i bardzo zachęcająca recenzja! Czytałam o tej książce i zaintrygowała mnie teraz jeszcze bardziej - tak, by ją zamówić, co niniejszym czynię :).
OdpowiedzUsuń