Tytuł: "Zaginiony klucz do Asgardu"
Seria: Kroniki Archeo
Wydawnictwo: Zielona Sowa, 2013
Ilość stron: 250
Okładka: twarda
Na każdą kolejną część cyklu Kronik Archeo czekam z wielką
niecierpliwością, a zarazem delikatną obawą. Czytelnicze serie mają
bowiem to do siebie, że poszczególne tomy prezentują najczęściej
nierówny poziom; zwykle po zaostrzającej apetyt, rewelacyjnej pierwszej
części następuje rozczarowanie kolejnymi, w których ze smutkiem
obserwujemy spadek formy autora, brak początkowego entuzjazmu
spowodowanego wyczerpywaniem się pomysłów i popadaniem w bezpieczną, ale
kompletnie nieatrakcyjną rutynę. Kroniki Archeo są bodaj jedynym znanym
mi przykładem młodzieżowej serii, której wszystkie części prezentują
równy, wysoki poziom, co wydaje się niemożliwością, choć pozostaje
faktem. Agnieszka Stelmaszyk każdorazowo potwierdza swój talent, lekkość
pióra i nieprzeciętną pomysłowość - które w tym przypadku zaowocowały
kolejną znakomitą książką utrzymaną dla odmiany w skandynawsko -
wikińskich klimatach, Zaginiony klucz do Asgardu.
Ania i Bartek Ostrowscy, nastoletni detektywi - amatorzy, spędzają
wakacje na wyspie Wolin, gdzie ich rodzice prowadzą wykopaliska
archeologiczne. Poznają tam rezolutną rówieśniczkę Helenkę, z którą
szybko się zaprzyjaźniają. Dziewczynka opowiada rodzeństwu o tajemniczej
grupie poszukiwaczy skarbów, których zaobserwowała nocą grzebiących w
pobliskim kurhanie. Dzieci są przekonane, że chodzi o jakiś pradawny
wikiński skarb i postanawiają śledzić podejrzaną ekipę. Tymczasem Ania i
Bartek udają się z rodzicami na Bornholm, gdzie mają spotkać się ze
starymi przyjaciółmi z Anglii, Gardnerami. Podczas wycieczki do ruin
potężnej średniowiecznej twierdzy Hammershus, dzieci są świadkami
desperackiego skoku nieznanego mężczyzny z urwiska. Chwilę wcześniej,
uciekając przed ścigającymi go bandytami, przekazał im notes z zapiskami
profesora Ragnara Storma, specjalisty od skandynawskich sag. Młodzi
Ostrowscy wraz z Gardnerami próbują rozszyfrować notatki profesora,
które zawierają wskazówki dotyczące miejsca ukrycia klucza do Asgardu,
mitycznej siedziby nordyckich bogów, Azów. W zapiskach pojawia się także
imię jarla Palna-Toki, założyciela warownego grodu Jomsborg. Tymczasem
bandyci wpadają na trop młodych detektywów - chcą odzyskać notes
profesora Storma i odnaleźć zaginiony klucz prowadzący do
niewyobrażalnych, mitycznych bogactw.
Agnieszka Stelmaszyk po raz kolejny nie zawiodła - szóstą część Kronik
Archeo charakteryzuje ten sam dynamizm akcji i pomysłowość fabuły, co
poprzednie powieści. Książce nie brak tego, co stało się znakiem
rozpoznawczym cyklu - swobodnego poruszania się w dowolnych realiach
nawiązujących do konkretnej epoki historycznej czy wybranego zakątka
świata, konstruowania zagadek związanych z najciekawszymi legendami i
najdawniejszymi cywilizacjami. Tym razem fabuła powieści utrzymana jest w
klimacie nordyckiej mitologii i historii wikingów, co świadczy o tym,
że autorce nie brak ciekawych pomysłów, energii i polotu na twórcze
wykorzystanie popularnych i działających na wyobraźnię motywów. Choć
każdy tom opiera się na prostym, sprawdzonym schemacie i mniej więcej
wiadomo, czego można się w nim spodziewać, autorka bardzo się stara, by
maksymalnie uatrakcyjnić fabułę młodym czytelnikom - i wychodzi jej to
znakomicie. Połączenie wątku sensacyjno - przygodowego (niezmiennie z
dużym wyczuciem i pamiętając, że adresatami serii są głównie dzieci i
młodsza młodzież) z detektywistyczno - historycznym (nawiązując do
klasycznego dziś cyklu o przygodach Pana Samochodzika) okazało się
strzałem w dziesiątkę. Fabuła jest rozbudowana i bogata, nasycona
przystępnie i ciekawie podaną dawką wiedzy, która z pewnością rozpali
dziecięcą fantazję i zachęci do zgłębiania tematu na własną rękę - nie
spodziewam się, by mogło być inaczej. Jednocześnie nie brak jej
dynamizmu, umiejętnie dawkowanego napięcia, jak i sporej dawki humoru.
Zachowanie odpowiednich proporcji między poszczególnymi elementami
fabuły gwarantuje doskonałą rozrywkę na wysokim poziomie. Nowością jest
wprowadzenie do fabuły wątku nadprzyrodzonego - nie pojawiał się on w
poprzednich częściach, ale powinien przypaść do gustu czytelnikom.
Śledzenie perypetii gromadki archeodetektywów, ich rodziców oraz
zabawnej panny Ofelii urozmaica wyjątkowo bogata i plastycznie
wysmakowana szata graficzna, która stała się już znakiem rozpoznawczym
serii. Fragmenty tekstu stylizowanego na prowadzoną przez dzieci kronikę
archeo, przypisy na marginesach wyjaśniające konkretne terminy i
pojęcia występujące w tekście, barwne ilustracje oraz tradycyjnie
czytelna mapka zamieszczona na wewnętrznych stronach okładki
bezpośrednio odnosząca się do realiów fabuły idealnie uzupełniają
wciągającą, atrakcyjną pod każdym względem treść.
Z wielką radością i czystym sumieniem polecam szóstą część serii Kronik Archeo, z niecierpliwością wypatrując kolejnej.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172602/kroniki-archeo-zaginiony-klucz-do-asgardu/opinia/11943968#opinia11943968
Za książkę serdecznie dziękuję Agnieszce.
Ciekawa książeczka dla młodych czytelników :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kilka lat temu ten cykl byłby dla mnie idealny (bardzo lubię Pana Samochodzika), chociaż jak kiedyś spotkam to nie nie odmówię i teraz :)Chociaż sięgnę po te części gdzie nie ma wątku nadprzyrodzonego.
OdpowiedzUsuńOooo nie znałam tych Kronik :) Ale ten dynamizm akcji i pomysłowość mnie bardzo zachęcają, żeby się z nimi zapoznać :)
OdpowiedzUsuńJuż słyszałam o tej serii i powiem ze jestem bardzo jej ciekawa, mimo ze to książki dla młodzieży :)
OdpowiedzUsuńChyba nie słyszałam o tej serii... Książki młodzieżowe czasem czytam, zwłaszcza te zachwalane, chętnie więc sięgnę, ale kiedyś:)
OdpowiedzUsuńJa jednak chyba zostanę z moją niezachwianą miłością do Pana Samochodzika, nic go nie zastąpi, a Kroniki Archeo nawet się do tego ideału nie zbliżają. Czyta się całkiem dobrze, ale wyrobiony czytelnik natyka się na zbyt wiele wad stylu. W porządku, jedenastolatek ich nie zauważy, a to w końcu książki dla niego, dlatego cieszę się, że powstają, przybliżają dzieciakom wiedzę w sposób bardzo przyjemny.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w tym tomie maczał palce ten sam ilustrator, co w kilku pierwszych, ale nie mogłam znieść tych obrazków "przekalkowanych" ze zdjęć... Powtarzam jednak - dzieciakom na pewno się podoba. Mojemu synkowi podobały się pierwsze tomy, ale teraz woli Narnię:)
Jestem zdecydowaną zwolenniczką serii młodzieżowych, bo sama we wczesnej młodości za takimi przepadałam. :)
OdpowiedzUsuńJestem dosyć ciekawa tej serii i chyba muszę intensywniej się za nią rozejrzeć :D
OdpowiedzUsuń