środa, 5 czerwca 2013

"Kroniki Archeo. Zaginiony klucz do Asgardu"

Autor: Agnieszka Stelmaszyk
Tytuł: "Zaginiony klucz do Asgardu"
Seria: Kroniki Archeo
Wydawnictwo: Zielona Sowa, 2013
Ilość stron: 250
Okładka: twarda

Na każdą kolejną część cyklu Kronik Archeo czekam z wielką niecierpliwością, a zarazem delikatną obawą. Czytelnicze serie mają bowiem to do siebie, że poszczególne tomy prezentują najczęściej nierówny poziom; zwykle po zaostrzającej apetyt, rewelacyjnej pierwszej części następuje rozczarowanie kolejnymi, w których ze smutkiem obserwujemy spadek formy autora, brak początkowego entuzjazmu spowodowanego wyczerpywaniem się pomysłów i popadaniem w bezpieczną, ale kompletnie nieatrakcyjną rutynę. Kroniki Archeo są bodaj jedynym znanym mi przykładem młodzieżowej serii, której wszystkie części prezentują równy, wysoki poziom, co wydaje się niemożliwością, choć pozostaje faktem. Agnieszka Stelmaszyk każdorazowo potwierdza swój talent, lekkość pióra i nieprzeciętną pomysłowość - które w tym przypadku zaowocowały kolejną znakomitą książką utrzymaną dla odmiany w skandynawsko - wikińskich klimatach, Zaginiony klucz do Asgardu.

Ania i Bartek Ostrowscy, nastoletni detektywi - amatorzy, spędzają wakacje na wyspie Wolin, gdzie ich rodzice prowadzą wykopaliska archeologiczne. Poznają tam rezolutną rówieśniczkę Helenkę, z którą szybko się zaprzyjaźniają. Dziewczynka opowiada rodzeństwu o tajemniczej grupie poszukiwaczy skarbów, których zaobserwowała nocą grzebiących w pobliskim kurhanie. Dzieci są przekonane, że chodzi o jakiś pradawny wikiński skarb i postanawiają śledzić podejrzaną ekipę. Tymczasem Ania i Bartek udają się z rodzicami na Bornholm, gdzie mają spotkać się ze starymi przyjaciółmi z Anglii, Gardnerami. Podczas wycieczki do ruin potężnej średniowiecznej twierdzy Hammershus, dzieci są świadkami desperackiego skoku nieznanego mężczyzny z urwiska. Chwilę wcześniej, uciekając przed ścigającymi go bandytami, przekazał im notes z zapiskami profesora Ragnara Storma, specjalisty od skandynawskich sag. Młodzi Ostrowscy wraz z Gardnerami próbują rozszyfrować notatki profesora, które zawierają wskazówki dotyczące miejsca ukrycia klucza do Asgardu, mitycznej siedziby nordyckich bogów, Azów. W zapiskach pojawia się także imię jarla Palna-Toki, założyciela warownego grodu Jomsborg. Tymczasem bandyci wpadają na trop młodych detektywów - chcą odzyskać notes profesora Storma i odnaleźć zaginiony klucz prowadzący do niewyobrażalnych, mitycznych bogactw.

Agnieszka Stelmaszyk po raz kolejny nie zawiodła - szóstą część Kronik Archeo charakteryzuje ten sam dynamizm akcji i pomysłowość fabuły, co poprzednie powieści. Książce nie brak tego, co stało się znakiem rozpoznawczym cyklu - swobodnego poruszania się w dowolnych realiach nawiązujących do konkretnej epoki historycznej czy wybranego zakątka świata, konstruowania zagadek związanych z najciekawszymi legendami i najdawniejszymi cywilizacjami. Tym razem fabuła powieści utrzymana jest w klimacie nordyckiej mitologii i historii wikingów, co świadczy o tym, że autorce nie brak ciekawych pomysłów, energii i polotu na twórcze wykorzystanie popularnych i działających na wyobraźnię motywów. Choć każdy tom opiera się na prostym, sprawdzonym schemacie i mniej więcej wiadomo, czego można się w nim spodziewać, autorka bardzo się stara, by maksymalnie uatrakcyjnić fabułę młodym czytelnikom - i wychodzi jej to znakomicie. Połączenie wątku sensacyjno - przygodowego (niezmiennie z dużym wyczuciem i pamiętając, że adresatami serii są głównie dzieci i młodsza młodzież) z detektywistyczno - historycznym (nawiązując do klasycznego dziś cyklu o przygodach Pana Samochodzika) okazało się strzałem w dziesiątkę. Fabuła jest rozbudowana i bogata, nasycona przystępnie i ciekawie podaną dawką wiedzy, która z pewnością rozpali dziecięcą fantazję i zachęci do zgłębiania tematu na własną rękę - nie spodziewam się, by mogło być inaczej. Jednocześnie nie brak jej dynamizmu, umiejętnie dawkowanego napięcia, jak i sporej dawki humoru. Zachowanie odpowiednich proporcji między poszczególnymi elementami fabuły gwarantuje doskonałą rozrywkę na wysokim poziomie. Nowością jest wprowadzenie do fabuły wątku nadprzyrodzonego - nie pojawiał się on w poprzednich częściach, ale powinien przypaść do gustu czytelnikom.

Śledzenie perypetii gromadki archeodetektywów, ich rodziców oraz zabawnej panny Ofelii urozmaica wyjątkowo bogata i plastycznie wysmakowana szata graficzna, która stała się już znakiem rozpoznawczym serii. Fragmenty tekstu stylizowanego na prowadzoną przez dzieci kronikę archeo, przypisy na marginesach wyjaśniające konkretne terminy i pojęcia występujące w tekście, barwne ilustracje oraz tradycyjnie czytelna mapka zamieszczona na wewnętrznych stronach okładki bezpośrednio odnosząca się do realiów fabuły idealnie uzupełniają wciągającą, atrakcyjną pod każdym względem treść.
Z wielką radością i czystym sumieniem polecam szóstą część serii Kronik Archeo, z niecierpliwością wypatrując kolejnej.

Moja ocena: 4/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172602/kroniki-archeo-zaginiony-klucz-do-asgardu/opinia/11943968#opinia11943968 

Za książkę serdecznie dziękuję Agnieszce. 

8 komentarzy:

  1. Ciekawa książeczka dla młodych czytelników :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka lat temu ten cykl byłby dla mnie idealny (bardzo lubię Pana Samochodzika), chociaż jak kiedyś spotkam to nie nie odmówię i teraz :)Chociaż sięgnę po te części gdzie nie ma wątku nadprzyrodzonego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo nie znałam tych Kronik :) Ale ten dynamizm akcji i pomysłowość mnie bardzo zachęcają, żeby się z nimi zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już słyszałam o tej serii i powiem ze jestem bardzo jej ciekawa, mimo ze to książki dla młodzieży :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie słyszałam o tej serii... Książki młodzieżowe czasem czytam, zwłaszcza te zachwalane, chętnie więc sięgnę, ale kiedyś:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jednak chyba zostanę z moją niezachwianą miłością do Pana Samochodzika, nic go nie zastąpi, a Kroniki Archeo nawet się do tego ideału nie zbliżają. Czyta się całkiem dobrze, ale wyrobiony czytelnik natyka się na zbyt wiele wad stylu. W porządku, jedenastolatek ich nie zauważy, a to w końcu książki dla niego, dlatego cieszę się, że powstają, przybliżają dzieciakom wiedzę w sposób bardzo przyjemny.
    Nie wiem, czy w tym tomie maczał palce ten sam ilustrator, co w kilku pierwszych, ale nie mogłam znieść tych obrazków "przekalkowanych" ze zdjęć... Powtarzam jednak - dzieciakom na pewno się podoba. Mojemu synkowi podobały się pierwsze tomy, ale teraz woli Narnię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zdecydowaną zwolenniczką serii młodzieżowych, bo sama we wczesnej młodości za takimi przepadałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem dosyć ciekawa tej serii i chyba muszę intensywniej się za nią rozejrzeć :D

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.