Tytuł: "Pół świata z plecakiem i mężem"
Wydawnictwo: Bernardinum, 2012
Ilość stron: 261
Okładka: twarda
Jaki sposób podróżowania przemawia do Was najbardziej? Są tacy, których w
pełni zadowala przesuwanie palcem po mapie lub oglądanie programów
podróżniczych; niektórzy preferują krótkie wypady na łono natury, inni
wybierają starannie zaplanowane i dopięte na ostatni guzik wycieczki za
pośrednictwem biura podróży z opieką pilota. Mnie jednak zawsze
najbardziej pociągały wojaże z plecakiem i przewodnikiem w ręku,
zwyczajne włóczenie się po świecie, które dla jednych stało się sposobem
na życie, dla drugich - chwilowym, kilkutygodniowym odpoczynkiem od
prozy życia.
Niskobudżetowe wędrowanie po świecie w backpackerskim stylu to pasja
autorki niniejszej książki, Danuty Gryki. Opisuje ona
dziesięciomiesięczną wyprawę dookoła świata z plecakiem i mężem u boku -
autostopem i lokalnymi środkami transportu - której pierwszą część:
przez Turcję, Syrię, Jordanię, Nepal, Tajlandię, Laos i Wietnam po
Australię i Nową Zelandię, mamy okazję prześledzić za sprawą tejże
lektury.
Kilka miesięcy poza domem, cały dobytek spakowany w plecaku, jazda
rozklekotanym, zatłoczonym autobusem, noclegi w nędznych hotelikach lub
na skrawku podłogi u życzliwych tubylców, monotonna dieta, której
podstawą są chińskie zupki - oto codzienność tego sposobu podróżowania.
Przykład autorki pokazuje jednak, że jeżeli jest się gotowym zrezygnować
z podstawowych wygód cywilizacyjnych w celu obniżenia kosztów wyprawy,
nie czyni to jej mniej ciekawą czy wartościową - wręcz przeciwnie:
zyskuje się niepowtarzalną okazję przeżycia niesamowitych przygód,
zawarcia intrygujących znajomości, poznania z innej perspektywy
fantastycznych zakątków świata. Choć trasa podróży nieraz ulega korektom
pod wpływem nieprzewidzianych okoliczności, niejednokrotnie trzeba zdać
się na łaskę i niełaskę czy też życzliwość zupełnie obcych ludzi lub
nająć się do pracy, by podreperować podróżny budżet, brak luksusów
wynagradzają z nawiązką niezwykłe przygody, niespodzianki i znajomości: a
to podczas trekkingu w Himalajach rozpadają się jedyne buty, w
czterdziestostopniowym upale trzeba złapać stopa, a to taksówkarz
nalicza potrójną opłatę za przejazd lub grzęźniemy na lotnisku z powodu
braku biletu wyjazdowego bądź też po całym dniu marszu w wilgotnym upale
czeka nas nocka w nędznym pokoiku pełnym karaluchów... a co otrzymujemy
w zamian? Spotkania z ludźmi, których nie poznalibyśmy w innych
okolicznościach, a które na zawsze pozostają w pamięci, zapierające dech
w piersiach widoki w niesamowitych zakątkach świata, dla których warto
było okrążyć glob - całkowita wolność ograniczona jedynie własną
fantazją, bo nawet, gdy braknie pieniędzy, to można sobie po drodze
dorobić. Żyć, nie umierać!
Książka Danuty Gryki to rewelacyjne połączenie podróżniczego reportażu z
pamiętnikiem z wyprawy, namacalny dowód na to, że marzenia się
spełniają, gdy nie brak nam wytrwałości i pasji w dążeniu do celu, że
nawet wbrew obawom i ograniczeniom finansowym jest możliwe przeżycie
przygody życia i zobaczenie na własne oczy najpiękniejszych miejsc na
naszej planecie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że pani Danuta posiada prawdziwy talent
pisarski, który w połączeniu z zaraźliwą pasją podróżowania zaowocował
niezwykłą książką. Najbardziej przypadł mi do gustu lekki styl i
subtelny, ironiczny humor, jakim przepełniona jest narracja, świadczący o
sporym dystansie autorki do samej siebie. Idealnie wyważone proporcje
między barwnymi, nienadmiernie rozbudowanymi opisami, praktycznymi
informacjami, garścią ciekawostek oraz spostrzeżeń na temat tak
odmiennej od europejskiej rzeczywistości i obyczajowości, rozmaitymi
przygodami i perypetiami na szlaku oraz nienachalnym, dalekim od
egzaltacji zachwytem nad pięknem natury, czynią lekturę wyjątkową i
autentycznie fascynującą.
Razem z autorką i jej mężem przeżywamy chwile uniesienia na widok bram
Petry - legendarnego królestwa Nabatejczyków, wspinamy się w trudzie i
znoju do Sanktuarium Annapurny, by podziwiać niezapomniane, magiczne
widoki, kontemplujemy baśniowe piękno parku narodowego Uluru i
zachwycamy widowiskową Great Ocean Road. Poznajemy rozmaite
niedogodności, na jakie narażony jest typowy backpacker, a jednak
narracja nie ma nic wspólnego z marudnym narzekaniem, lecz stanowi pełną
optymizmu i pasji relację z podróży marzeń.
Pół świata z plecakiem i mężem to lektura, która udowadnia, że warto
zrobić w życiu coś szalonego, puścić wodze fantazji i "pójść na żywioł".
Pokazuje, że zamiana wygodnych foteli w klimatyzowanym autokarze na
twarde siedzenie w zatłoczonym, rozklekotanym busiku, umiejętność
rezygnacji z wygód może stanowić satysfakcjonującą, niezapomnianą
alternatywę dla ludzi ciekawych świata, nie dysponujących zawrotną
ilością gotówki. Ta książka uczy wytrwałości i niezłomności w dążeniu do
wytyczonego celu, ośmiela do podejmowania życiowych wyzwań, pokazuje
niepodkoloryzowane realia backpackerskiego stylu życia, gdzie
przebywanie ze sobą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę może być co
prawda męczące i generuje konflikty, ale rodzi także zrozumienie i
szacunek dla towarzysza podróży.
Cudownie staranne wydanie książki wynikające z faktu, że nad całością
publikacji czuwał Wojciech Cejrowski, niech będzie dodatkową zachętą dla
czytelnika. Pół świata z plecakiem i mężem to jedna z najlepszych i
najciekawszych pozycji we współczesnej literaturze podróżniczej, jakie
miałam okazję czytać. Cudowne fotografie, fantastyczna narracja i treść
dająca przedsmak podróży oraz towarzyszących jej wrażeń, pozwalająca
poczuć zaskakującą więź z autorką, to największe, choć nie jedyne zalety
tej książki. Gorąco polecam każdemu, kto kiedykolwiek marzył o rzuceniu
wszystkiego i ruszeniu w nieznane.
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/145485/pol-swiata-z-plecakiem-i-mezem/opinia/10312004#opinia10312004
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Bernardinum :)
Moja siostra jest wielką miłośniczką książek podróżniczych.Szczególnie lubi Pawlikowską, Wojciechowską itp. Nie wiem, czy ma także dzieła Danuty Gryky, ale zapytam się. Jeśli nie, to polecę jej powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńCiekawy sposób podróżowania z mnóstwem pomysłów na zwiedzanie i poznawanie ludzi. Ekscytujące:) Chociaż jestem zwolenniczką uprzedniego planowania przyznaję, że jest w tym coś porywającego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Niestety nie dla mnie takie spontaniczne podróże z plecakiem. Obawiam się, że przy pierwszym spotkaniu z karaluchami w hoteliku złapałabym pierwszy samolot do Polski i tak skończyłoby się moje podróżowanie :P Dlatego zamiast tego sięgnę po książkę i zachłysnę się przygodami autorki, siedząc w wygodnym fotelu z kubkiem gorącej herbaty w dłoni :)
OdpowiedzUsuńRównież i nie dla mnie taki sposób podróżowania, bo za bardzo cenię sobie wygodę. Ja zawsze sama organizuję sobie wakacje, najpierw szukam taniego lotu, potem hotelu, następnie kupuję przewodnik i szczegółowo planuję każdy dzień. Nigdy nie pojechałabym z biurem podróży, bo nie lubię biegać za przewodnikiem, wolę zwiedzać we własnym tempie i zatrzymywać się przy miejscach, które naprawdę mnie fascynują.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wcześniej zawiesiło i mój komentarz się chyba nie dodał, piszę więc drugi raz. Pozdrawiam:)
Marzyć a to zrobić .... trzeba nie lada odwagi, dlatego ja z chęcia najpierw zapoznam się z książką!
OdpowiedzUsuńJa chyba jestem taką osobą, która zadowala się czytaniem tego typu książek. Zachwycam się Wojciechowską, która też łączy pamiętnik z reportażem.
OdpowiedzUsuńJeśli sama miałabym się zdecydować gdzieś jechać to tylko w Polsce, zresztą już wiesz, że ja "za granicę" nie jeżdżę :)
Ooo, o tej książce nie słyszałam - aż mnie to zdziwiło. :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ule razy chciała rzucić wszystko i wyruszyć w nieznane ( szczególnie kiedy kochane dzieci dały mi czadu ) Jeżeli książką jest tak dobra, jak napisałaś to boję się, że po jej lekturze mogę pójść o krok dalej
OdpowiedzUsuńMój Boże, wszystkie książki Bernardinum są cudowne, UWIELBIAM!
OdpowiedzUsuńIsadoro, ostatnio miałam okazję przeczytać wydanie poprawione "WC Podróżnika" W. Cejrowskiego i zachwyciłam się książkami Bernardinum. Gdyby nie dyskusyjny klub książki, nigdy bym po tę książkę nie sięgnęła. Nie przepadam bowiem za osobą Cejrowskiego. Na szczęście, czytając nie musiałam go oglądać, ani też słuchać:) Zachwyciłam się formą książki. Myślałam, że to będzie sztampowa relacja z podróży, a tym czasem dostałam garść świetnych, błyskotliwych felietonów, które rozbudziły we mnie jeszcze większą ciekawość świata. Z tego co piszesz w recenzji wnioskuję, że "Pół świata z plecakiem i mężem" będzie to równie pasjonująca lektura. Moje must have! Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuń